Klątwa Michaela Jacksona, czyli rollercoaster po polsku, cz. I

20 lipca ogłoszono w Warszawie plany budowy dużego parku rozrywki w Polsce. Przy tej okazji warto zwrócić uwagę, że to nie pierwszy tego typu projekt w naszym kraju. Niestety żadnego z  poprzednich nie udało się w Polsce zrealizować. Na podstawie wieloletnich obserwacji, a także faktu, że osobiście uczestniczyłem w różnych projektach przedstawiam kilka spostrzeżeń na ten temat.

Pierwszym polskim parkiem rozrywki miał być rodzinny park rozrywki Michaela Jacksona. Sensacyjna wiadomość o nim pojawiła się w 1997 roku. Pechowo dla tego projektu, wywołała ona prawie natychmiastową kontrreakcję ze strony nowej elity rządowej. W tym samym roku bowiem odbyły się w Polsce wybory parlamentarne a nowa ekipa miała własne pomysły. Projekt parku edukacji i rozrywki w Książenicach przygotowany przez  poseł Joannę Fabisiak, przewidywał  włączenie się w przedsięwzięcie dużych państwowych firm. Próbowano też zaangażować związaną z rządem Polską Agencję Turystyki  SA. Projekt był mocno niedoszacowany, firmy państwowe nie paliły się do zaangażowania w projekt, a w efekcie nie doszło do jego realizacji.

Kolejną sensację wywołał Turek – Vahap Toy, który ogłosił ideę stworzenia gigantycznego kompleksu rozrywki w Białej Podlaskiej. Miała to być filia parków rozrywki Michaela Jacksona z replikami siedmiu cudów świata i wieżą Eiffla. Ambitne plany Toya spełzły na niczym, bowiem nie przedstawił on żadnych gwarancji finansowych. Poza parkiem rozrywki, w wizjach Toya znajdowało się również największe Europejskie lotnisko i tzw. „Polskie Las Vegas” – kompleks kasyn, restauracji i hoteli.

Obserwując te pechowe początki a także losy kolejnych projektów można odnieść wrażenie, że nad biznesem parków rozrywki w Polsce zawisła klątwa rzucona być może przez króla popu, który z niewiadomych powodów upodobał sobie kraj nad Wisłą.

Następną próbą stworzenia parku rozrywki były starania o przekształcenie Śląskiego Wesołego Miasteczka  w Chorzowie prowadzone przez holendersko-niemiecką grupę Mega Parks z Janem Coolenem na czele. Ostatecznie grupa rozpadła się  bankrutując na świecie, a w Polsce została zmuszona do wycofania się z Chorzowa, przy nacisku ze strony nowej ekipy politycznej rządzącej województwem. Chcąc odzyskać Śląskie Wesołe Miasteczko, władze województwa powołały do zarządzania nim nowego komisarza Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku. Szkoda, że i ten projekt upadł, bo wydawało się, że właśnie on miał szansę się udać, z uwagi na kilka okoliczności:

  • grupa posiadała 80% udziałów w fabryce niemieckiego producenta urządzeń rozrywkowych Zierera. Przejęła też wyposażenie dwóch zbankrutowanych parków rozrywki w Japonii,  a sam Jan Coolen był powiązany  rodzinnie z wielkim koncernem w Azji,
  • projekt  od strony formalnej wraz z doradztwem podatkowym zabezpieczała renomowana międzynarodowa kancelaria prawna,
  • list uwierzytelniający przysłał ówczesny przewodniczący IAAPA(Międzynarodowego Stowarzyszenia Parków i Atrakcji) , a Jeroen Nijpels- wtedy wiceprezydent Mega Parks , rok przed przejęciem Wesołego Miasteczka, reprezentował  IAAPA, na konferencji rządowej w Warszawie o parkach rozrywki,
  • polskie banki rwały się  wręcz do udzielania kredytów na tę inwestycję.

Niestety projekt nie doszedł do skutku, bo pojawiła się grupa niezadowolonych najemców, nastąpiła zmiana władzy w województwie po wyborach, a  czynnikiem ostatecznie dobijającym okazał się krytyczny artykuł w jednej z ogólnopolskich gazet, który natychmiast odstraszył bankowców. Jedynym pozytywnym efektem działalności Holendrów było wprowadzenie systemu  karnetowego i zahamowanie spadającej frekwencji w Śląskim Wesołym Miasteczku.

Wyżej wymienione przedsięwzięcia to nie wszystko.. Ale o tym w drugiej części artykułu.

Marek Pisarski

współpraca – Olga Stalmaszczyk, Anna Łukasik

Udostępnij na:
  • Facebook
  • Twitter
  • Blip
  • Drukuj
  • email