Gdyby powstały u nas wszystkie planowane kolejki linowe, to Warszawa byłaby w nie lepiej wyposażona niż niejeden kurort w Alpach, a budowa nowych linii metra okazałaby się zbędna.
Jak wiele poprzednich takich pomysłów. W III RP za rządów burmistrza Śródmieścia Jana Rutkiewicza narodziła się idea połączenia starego kampusu Uniwersytetu Warszawskiego z planowaną “dzielnicą łacińską” nad Wisłą. Wsiadanie planowano za Pałacem Kazimierzowskim. Wyobraźnia podpowiadała kolejne stacje: Wydziały Lingwistyczne (Browarna), BUW, Centrum Nauki “Kopernik”, Stadion Narodowy. Ależ byłoby fantastycznie, cóż za koncentracja atrakcji. A w dole Cud nad Wisłą i bulwary.
Inną kolejkę linową, ale też na Stadion Narodowy, próbował wychodzić w rządzie i samorządzie Ryszard Sobiesiak, przedsiębiorca z branży hazardowej, bohater tzw. afery hazardowej. Mówił: “Miałem genialny pomysł, (…) to pan Kamiński [wtedy szef CBA] mi łapy podciął (…), bo taką gondolę jakbyśmy w Warszawie zrobili, to było idealne miejsce, plus przed tą organizacją mistrzostw Europy”.